[Badanie] Piractwo książkowe nie powoduje zmniejszenia sprzedaży

Piractwo książkowe
Jakie skutki wywołuje piractwo książkowe? | Fot. Victoria Akvarel

W naszym pięknym kraju mamy wielu pomysłowych ludzi. Jednym z nich jest z pewnością dr hab. Michał Krawczyk z UW, który przeprowadził interesujące badanie na temat wpływu piractwa na poziom sprzedaży książek.

Na czym polegało badanie? Do analizy wykorzystano około 240 książek, które ukazały się na polskim rynku w 2016 roku. Były one opublikowane w sumie przez 10 wydawnictw. Do udziału zaproszono 70, lecz większość nie była zainteresowana.

Poszczególne tytuły zostały pogrupowane w pary, według kryterium porównywalnej sprzedaży. W każdej z tych par jedna książka była rozpowszechniana w wersji pirackiej, a druga była ściśle chroniona przez wyspecjalizowaną agencję. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że do badania zostały wykorzystane zarówno nowości, jak i tytuły obecne na rynku już od jakiegoś czasu.

Książki chronione przed piractwem były bardzo skrupulatnie tropione w Internecie. Szybko usuwano jakiekolwiek próby ich kopiowania i udostępniania w różnych serwisach oferujących nielegalne treści. Jak mówi dr Krawczyk:

Wiele takich portali, w szczególności największy z nich, którego nazwa kojarzy się ze zwierzątkiem futerkowym, szybko reaguje na wezwania do usunięcia pliku w związku z naruszeniem praw autorskich. Naprawdę skutecznie mogliśmy więc ograniczyć dostępność pirackich plików.

Autorami badań, oprócz dra Krawczyka, są Wojciech Hardy i dr hab. Joanna Tyrowicz.

Czy piractwo wpływa na sprzedaż książek?

Jaki wynik przyniosło powyższe badanie? Co najmniej zastanawiający. Okazuje się bowiem, że dostępność pirackich kopii nie wpływa na poziom sprzedaży książek. Przynajmniej tak było w przypadku przebadanych tytułów.

Dr Krawczyk, zapytany o przyczynę takiego stanu rzeczy, powiedział:

Może być np. tak, że ktoś najpierw ściągnie sobie piracki plik, ale potem stwierdzi, że książka jest na tyle dobra, że chce ją kupić. Albo poleci tę książkę innej osobie, która potem tę publikację kupi. Według naszego badania, negatywne i pozytywne efekty piractwa w tym sektorze rynku się znoszą.

Wygląda więc na to, że pobieranie pirackich kopii książek nie zmniejsza zainteresowania ich kupnem. To może oznaczać, iż ściganie osób rozprowadzających nielegalne treści, niekoniecznie jest opłacalne. Może bowiem generować więcej kosztów niż przynieść wymiernych korzyści.

Wyniki badań zespołu dra Krawczyka mogą okazać się również pomocne przy rozpatrywaniu sporów sądowych na podłożu praw autorskich dotyczących książek. „Na przykład przy decyzjach, czy przyznawać wydawnictwom odszkodowanie za to, że ktoś bez ich zgody korzysta z treści chronionych prawem autorskim” – dodaje badacz.

Tylko książki?

Niestety wyniki omawianych wyżej badań możemy użyć jako argumentu w dyskusji jedynie w przypadku rynku książek w Polsce. Błędem byłoby twierdzenie, że dokładnie tak samo jest w innych dziedzinach czy też w innych krajach.

Dr Krawczyk wyraźnie mówi, że „wyników nie można ekstrapolować na inne rynki – np. na rynek muzyczny w Tajlandii albo filmowy w Indiach. To są inne rynki. Nie ma żadnej gwarancji, że efekt, który zaobserwowaliśmy, jest dla nich adekwatny. Na rynku polskim jednak – w naszej próbie – dostępność pirackich kopii, średnio rzecz biorąc, nie ma wpływu na wielkość legalnej sprzedaży”.

Jak widać, polskie badania możemy brać pod uwagę tylko w przypadku książek. W przypadku filmów czy gier komputerowych należałoby przeprowadzić osobne eksperymenty. Wówczas moglibyśmy powiedzieć coś więcej na ten temat.

Kolejne źródło

Znalazłem również informację o badaniach zamówionych przez Unię Europejską w 2014 roku. W tym wypadku badano nie tylko książki, ale też sprzedaż legalnych filmów, muzyki, etc. Wyniki tych badań okazały się podobne do tego, co ustalił dr Krawczyk ze swoją ekipą.

Co zastanawiające, 300-stronicowe opracowanie zostało przekazane Komisji w maju 2015 roku, ale nigdy nie zostało opublikowane, choć wydano na nie w sumie około 360 tysięcy euro. Całkiem sporo, zważywszy na próbę zamiecenia sprawy pod dywan.

Na szczęście nie brakuje nam świadomych i upartych obywateli. Julia Reda, członkini Partii Piratów, poszukała raportu z przeprowadzonych badań. Trochę jej to zajęło, ale dla chcącego – jak widać – nic trudnego. Powołała się na prawo do swobodnego przepływu informacji z dnia 27 lipca 2017 roku, choć nawet to nie ułatwiło sprawy. Trzeba było ponowić żądanie, aby odniosło skutek.

Podsumowanie badania jest jednoznaczne: nie ma dowodów na poparcie idei, zgodnie z którą naruszenie praw autorskich ma jakikolwiek wpływ na poziom sprzedaży. Jedyną kategorią współczesnej twórczości, w której zauważono spadek sprzedaży z powodu działań piratów, były przeboje kinowe. Twórcy raportu oszacowali, że 10 nielegalnych pobrań danego filmu to 4 bilety do kina mniej.