Ranking najlepszych komedii 2024 roku | Fot. Sushi Musume
Komedie 2024 roku przyprawiły mnie o gęsią skórkę. Nie, nie ze strachu czy rozczarowania. Moja skóra zaczęła tak reagować z powodu ogromnej dawki humoru. Wydaje mi się, że w poprzednich latach twórcom nie udało się rozbawić mnie tak bardzo, jak tym razem.
Humor jest bardzo ważnym elementem ludzkiej kultury. Dlatego nie ignoruj filmów komediowych. Nawet jeśli są kiczowate, głupiutkie lub kompletnie porąbane. Mają takie być. W przeciwnym razie zamieniłyby się w dramaty psychologiczne lub thrillery. A przecież zadaniem komedii nie jest poruszanie wyjątkowo trudnych tematów. Ich cel jest prosty – sprowokować Cię do wybuchnięcia śmiechem.
Moja lista najlepszych komedii 2024 roku powstaje w oparciu o kilka prostych zasad:
Zanim przejdziemy do głównego dania (czyli najlepszej dziesiątki), chciałbym wspomnieć o kilku komediach, które uważam za bardzo wartościowe. Choć nie zmieściły się w TOP10, czułbym się źle, gdyby zostały w tym zestawieniu przemilczane.
Piąta część komediowej serii zapoczątkowanej przez Kogel-mogel w 1988 roku, w której śledzimy dalsze losy wyjątkowej, patchworkowej rodziny: Wolańskich oraz Zawadów.
Piotruś – wraz z żoną, teściową oraz Leopoldem – przenosi się do nowego domu: zabytkowego dworku. A Marlenka postanawia przy okazji znaleźć rodzinie odpowiedniego, pasującego do eleganckiej rezydencji przodka. Z kolei Agnieszka robi na uczelni karierę, ale tuż po obronie doktoratu nagle odkrywa, że jest w ciąży. A gdy na świat przychodzi mały Kuba... zaczynają się problemy!
Piotruś towarzyszy siostrze w trakcie porodu i sam zaczyna marzyć o dziecku – ku przerażeniu Marlenki. Marcin, świeżo upieczony tata, wpada w panikę i nagle znika. A do tego w Brzózkach zjawia się tajemnicza Kamila – dziewczyna w zaawansowanej ciąży, która szuka właśnie Zawady.
Kotka Diva jest wielką gwiazdą Internetu. Ma miliony fanów i nie lubi się zadawać z byle kim. Z kolei Waldi to pies mieszkający na ulicy. Ma jednak dobre serce, a do tego spryt. Dziwnym zbiegiem okoliczności oba zwierzaki wpadają razem w poważne tarapaty.
Diva musi odnaleźć swoją ukochaną panią Monikę, a Waldi zrobi wszystko, by nie dać się złapać Jackowi, złodziejowi, któremu „połknął sprzed nosa” bezcenny rubin. Choć zwierzaki dogadują się jak przysłowiowy pies z kotem, muszą działać razem.
Gdzieś między Montrealem a Nowym Jorkiem rozgrywa się szalony pościg dwóch kompletnie niedobranych par, które szukają siebie nawzajem. Nie zdają sobie sprawy, że ich tropem podąża gotowy na wszystko i zepsuty do szpiku kości... policjant.
Bardzo nie podoba mi się sposób animowania Divy i Waldiego, ale w tym przypadku jestem w stanie przymknąć oko. W komedii chodzi bowiem przede wszystkim o humor, a tego tutaj nie brakuje.
Mack, dziennikarka sportowa z Nowego Jorku, razem z najlepszym przyjacielem Adamem i paczką znajomych, od lat bawią się w randkowe ustawki na jedną noc, których jedną z podstawowych zasad jest zakaz angażowania się w poważne związki.
Gdy bohaterka nieoczekiwanie zakochuje się w swoim ostatnim celu, uroczym reporterze wojennym Nicku, budzą się w niej wątpliwości. W miarę zacierania się granic między pracą, zabawą, przyjaźnią i uczuciami kobieta zdaje sobie sprawę, że w miłości obowiązują zupełnie inne zasady.
Zagrywki nie tylko są zabawną komedią, ale także stanowią bardzo ważną lekcję życia. Ukazują bowiem, że takie postrzeganie relacji międzyludzkich, jakie współcześnie jest niezwykle popularne, niestety jest kompletnie chybione, żeby nie powiedzieć "szkodliwe" dla całego społeczeństwa.
Nie chcę zabrzmieć jak gderliwy staruszek (jestem wszak w kwiecie wieku), ale tę komedię traktuję nie tylko jako świetną rozrywkę, lecz również jako przestrogę dla widzów. Myślę, że można się z niej nauczyć dobrego podejścia do miłości.
Oto kontynuacja historii nowego pokolenia Pogromców Duchów. Oczywiście nie zabrakło także postaci ze starych części tej kultowej serii.
A co nam oferuje fabuła? Śledzimy losy rodziny Spenglerów, która udaje się do oryginalnej bazy Pogromców, czyli nowojorskiej remizy strażackiej. Bohaterowie (nowi i starzy) muszą się zjednoczyć przeciwko złowieszczym siłom, które mogą zamrozić cały świat. Przygoda koncentruje się więc na walce z duchami oraz na zabawnych relacjach poszczególnych postaci.
Pogromcy Duchów to jeden z tych licznych odgrzewanych kotletów, które tak często serwują nam obecnie wytwórnie filmowe. Ale nie mam zamiaru wpadać w krytyczny ton. Wręcz przeciwnie. Oto dostaliśmy bowiem przyjemną komedię, podczas której można się naprawdę wspaniale bawić.
Przejdźmy do właściwego rankingu, czyli listy komedii, które uważam za najlepsze w tym roku. Jest tutaj kilka zaskoczeń. Są także "hity oczywiste" – już na poziomie zwiastuna rozwalają na maxa. Możesz spodziewać się licznych okazji do śmiechu podczas oglądania całości.
Lisa Swallows jest samotną nastolatką. Wciąż stara się pogodzić ze stratą matki, która dwa lata wcześniej została zabita przez mordercę z siekierą. Ojciec Lisy, Dale, żeni się ponownie, niestety z okropną i narcystyczną kobietą – Janet. Nie dziwota, że Lisa większość czasu spędza na zaniedbanym cmentarzu, gdzie rozmawia z nagrobkiem mężczyzny, który zmarł w 1837 roku.
A teraz uwaga. Fabuła zagęszcza się w momencie niefortunnego porażenia prądem w solarium. Lisa, zamiast udać się do szpitala, idzie... na imprezę. Następnie zostaje przypadkowo odurzona narkotykami.
Tej samej nocy wskrzeszony zostaje wspomniany przed chwilą młodzieniec z epoki wiktoriańskiej. I tak oto na scenę wkracza chory z miłości zombie czy... coś w tym stylu. Komedia jest nieco dziwna, ale za to w sam raz na Halloween.
Film animowany Transformers: Początek znacznie różni się od dotychczasowych produkcji o transformujących się robotach. Tym razem wracamy bowiem do miejsca, w którym wszystko się zaczęło – na Cybertrona.
Głównymi bohaterami są Optimus Prime i Megatron, którzy... wcale nie są śmiertelnymi wrogami, lecz przyjaciółmi. Nazywają się też zupełnie inaczej, pracują w kopalni, a przy tym wpadają w całkiem spore tarapaty (w dużej mierze z winy samego Optimusa).
Opowieść jest w dużej mierze zabawną przygodą, pełną tekstów, które mogą rozbawić widza do łez. No dobra, może nie "do łez", ale z całą pewnością eksplozje śmiechu są tutaj gwarantowane. Nawet jeśli nie jesteś fanem science fiction czy wielkich robotów, możesz bawić się naprawdę nieźle.
Rzecz dzieje się w niedalekiej przyszłości w Kalifornii. Świat ma za sobą wielki kryzys gospodarczy, który większość ludzi pozbawił możliwości przyzwoitego zarobkowania. Pieniądze, można powiedzieć, stały się dobrem deficytowym. I właśnie dlatego ustanowiono "Wielką Loterię", w której to można wygrać naprawdę pokaźnych rozmiarów sumkę.
Główna bohaterka przeprowadza się do Los Angeles, aby odbudować swoją karierę aktorską. Tak się składa, że przypadkowo rejestruje się jako uczestniczka wspomnianej loterii. Oczywiście po chwili okazuje się zwyciężczynią. Wspaniała wiadomość, prawda? Ano, nie do końca.
Nie wspomniałem bowiem o pewnym drobniusieńkim haczyku. Otóż panujące obecnie prawo pozwala na... bezkarne zabicie zwycięzcy loterii przed zachodem słońca i zgarnięcie jego wygranej. Katie Kim, tak nazywa się nasza nieświadoma swego "szczęścia" protagonistka, ma więc przed sobą nie lada wyzwanie. Musi zmierzyć się z hordą atakujących ją ludzi.
Jeśli zastanawiasz się, czy powyższy opis nie pasuje bardziej do horroru, zapewne masz rację. Tak to właśnie brzmi. Tym razem jednak mamy do czynienia z pełnokrwistą komedią. Owszem, jest tu sporo akcji, przemocy, nieco krwi, a nawet odrobina kwasu, ale... mimo wszystko znajdziesz w Loterii dużo powodów do śmiechu. Jest też coś, co określam mianem "pozytywnej siły", która pokazuje, że ludzie potrafią być lepsi, niż moglibyśmy sądzić.
Główny bohater, Colt Seavers, to hollywoodzki kaskader dochodzący do siebie po ciężkim wypadku na planie. To traumatyczne doświadczenie prawie kosztowało go życie. Nie zaskoczy więc nikogo, że zrezygnował z dalszej kariery.
Ale kariera nie zapomniała o nim. A raczej agentka Toma Rydera, która przekonuje naszego bohatera do powrotu na plan kolejnego filmu. W dodatku dzieło reżyseruje była dziewczyna Colta, Jody Moreno. Jako że rozstali się... hmm, powiedzmy z lekka nieprzepisowo, kaskader wskakuje do samolotu i chwilę później widzimy go przygotowującego się do pierwszego od dawna popisu.
Generalnie wygląda to na wstęp do kolejnej komedii romantycznej. I fakt, jest tutaj sporo o miłości. Ale fabuła skupia się również na drugim wątku, a mianowicie tajemnicy zniknięcia Toma Rydera. Bo tak się składa, że nasz sympatyczny protagonista otrzymuje zadanie odnalezienia aktora. Biedak nie zdaje sobie sprawy z tego, w jak wielkie tarapaty został właśnie wpakowany.
To jeden z tych filmów, które od samego początku wydają się nieco naciągane. I nie ma co ukrywać – jeśli przyjrzysz się fabule dokładniej, znajdziesz w niej kilka poważnych absurdów. Ale przecież to jest komedia. Nie chodzi w niej o realizm, lecz o dobrą zabawę i suszenie zębów na wolnym powietrzu (dla niewtajemniczonych, chodzi o śmiech).
Dlaczego uważam, że fabuła jest momentami absurdalna? Ponieważ głównej bohaterce udaje się dołączyć do programu kosmicznego dzięki sfałszowanemu CV. Osobiście nie chce mi się wierzyć, że coś takiego byłoby możliwe w prawdziwym świecie (choć zdarzały się i dziwniejsze rzeczy).
Przez większość seansu zastanawiałem się: "czy to już?" – co chwilę pojawiały się sytuacje, w których cała sprawa powinna się rypnąć. Ale nie. O dziwo bohaterce bardzo długo udaje się zachować swoją tajemnicę. Oczywiście nie zdradzę, kiedy jej historyjka posypała się niczym domek z kart kosmicznego tarota.
Jedno, co mogę napisać: wspaniale się bawiłem podczas oglądania. To naprawdę świetna komedia, przy której można miło spędzić czas. Przy okazji nauczysz się czegoś o tarciu (to takie zjawisko fizyczne, zapewne mówili Ci o nim w szkole).
Oczekując zbliżającej się daty ślubu, Alice i François przygotowują spotkanie swoich rodzin. Obie familie pochodzą z całkowicie odmiennych środowisk, więc nie ma się co dziwić, że stres wisi w powietrzu.
Co ciekawe, młoda para wpada na jeszcze jeden pomysł: prezent dla rodziców w postaci testu DNA określającego ich pochodzenie. Pewnie się już domyślasz, że wyniki wprawiają wszystkich w osłupienie.
Bo czy może być coś gorszego dla konserwatywnego bogacza, niż dowiedzieć się, że nie jest w stu procentach rodowitym Francuzem? Albo dla dumnego z siebie handlarza samochodów znad Sekwany, że ma on podejrzanie niemieckie korzenie? A to dopiero początek rodzinno-genetycznych kłopotów.
Kultowy Sok z żuka powraca w kolejnej odsłonie. Choć od poprzedniej części minęło wiele lat (premiera miała miejsce w 1988 roku), jestem pewien, że znajdzie się wiele osób, które poczują nutkę nostalgii.
Zarysik fabuły: Po nieoczekiwanej tragedii rodzinnej trzy pokolenia rodziny Deetz wracają do domu w Winter River. Życie Lydii wywraca się do góry nogami, gdy jej zbuntowana nastoletnia córka Astrid nawiązuje znajomość z pewnym przystojnym młodzieńcem.
Niezbyt fortunny splot okoliczności sprawia, że Beetlejuice zostaje ponownie wezwany. A ponieważ kłopoty są poważne, Lydia decyduje się na zrobienie tego samego co przed laty. Podpisuje kontrakt z tytułowym bohaterem i zobowiązuje się do jego poślubienia.
Aby wszystko bardziej skomplikować, twórcy wprowadzają na scenę jeszcze jedną postać. Jest nią złowieszcza eksmałżonka Beetlejuice’a, która swojego byłego wzięła na cel, aby... może tego już nie będę pisać, żeby nie zepsuć Ci zabawy.
Przesuwając się powoli w górę listy, dotarliśmy do pierwszej trójki. Oto komedie z 2024 roku wyprzedzające wcześniejsze tytuły o lata świetlne. Są po prostu genialne. Śmieszne, zaskakujące, emocjonujące, a nawet mądre (przynajmniej czasami). To trzy filmy, które absolutnie musisz obejrzeć.
Trzej przyjaciele (Dean, Wes i JT) w noc Halloween robią dowcip jednemu ze swoich sąsiadów, podpalając pod jego drzwiami torbę z psimi odchodami. Wybucha pożar, którego chłopcy nie mogą ugasić, więc Dean zapisuje imię "Ricky Stanicky" na swojej kurtce i zostawia ją w widocznym miejscu. Ów czyn sprawia, że policjanci dochodzą do przekonania, iż za pożar odpowiedzialny jest Ricky Stanicky, chłopak spoza miasta.
Akcja przenosi się dwadzieścia lat później. Trójka dorosłych już teraz przyjaciół nadal wykorzystuje Ricky'ego Stanicky'ego jako wymówkę, aby uchylać się przed życiowymi obowiązkami czy ratować się z najróżniejszych kłopotów.
Niestety rodziny naszych bohaterów zaczynają podejrzewać, że Ricky w rzeczywistości nie istnieje. Jak tu się ratować z opresji? Może... zatrudnić aktora, żeby ten odegrał rolę wymyślonego przyjaciela? Na taki właśnie "genialny" pomysł wpadają panowie i wkrótce ich najbliżsi mają okazję poznać Ricky'ego Stanicky'ego.
Jak to bywa w tego typu historiach, prawdziwe problemy dopiero się zaczną.
Wyprodukowana przez Disneya i Pixara komedia animowana pt. W głowie się nie mieści 2 to powrót do umysłu Riley, obecnie świeżo upieczonej nastolatki. Centrala sterowania, obsługiwana przez znane z poprzedniego filmu Emocje, przechodzi gruntowny remont. Bo tak się składa, że w okresie dojrzewania pojawiają się całkowicie nowe Emocje.
Jak dotąd, Radość, Smutek, Złość, Strach i Odraza z powodzeniem kierowały całym przedsięwzięciem. Nic więc dziwnego, że niechętnie witają nowego przybysza. Tym bardziej że jest nim Obawa (Spina). Chyba niezbyt pożądana Emocja.
A to dopiero początek zmian. Za chwilę pojawią się kolejni goście, czy może raczej "zarządcy" umysłu Riley. Ich działania bardzo wszystko skomplikują. I chyba nikogo fakt ten nie zaskoczy. Wiemy, jakie potrafią być nastolatki. Życie z nimi to czasami prawdziwa jazda bez trzymanki.
Elly Conway, autorka serii bestsellerowych powieści szpiegowskich, żyje samotnie, zajmując się kotem Alfiem. Jej powieści skupiają się na przygodach tajnego agenta Argylle, który walczy z międzynarodowym syndykatem szpiegowskim. Okazuje się jednak, że książki autorstwa Elly zdradzają przyszłe wydarzenia – a przy okazji również plany pewnej niebezpiecznej organizacji.
Życie Elly ulega diametralnej zmianie, gdy na jej drodze staje agent Aiden. Ledwo ta dwójka się poznaje, a już trzeba walczyć, uciekać, walczyć... a potem ukrywać się, uciekać i znowu walczyć. Jako że główna bohaterka nie należy do osób walecznych, cała opowieść staje się komiczną parodią filmów, takich jak Agent 007 czy Tożsamość Bourne’a. W sumie to... wolę oglądać przygody Elly i Aidena niż takiego Jamesa Bonda.
Tym bardziej że twórcy pokusili się o coś więcej niż tylko kolekcję śmiesznych scenek. Oprócz komedii zaserwowali nam całkiem zgrabną intrygę. Mamy więc tajemnicę oraz ciekawe zwroty akcji – nie dwa, nie trzy... jest ich co niemiara. A potem jeszcze naszym oczom ukazuje się scena po napisach, jakby żywcem wyjęta z Kinowego Uniwersum Marvela, zapowiadająca... kolejny film z serii.
Mogę bez skrupułów stwierdzić, że jak dotąd, jest to najlepsza komedia 2024 roku.
Zapraszam do zapoznania się z moimi rankingami komedii z poprzednich lat:
Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej bloga o sztuce.
Autor: Wojciech Zieliński
Spędzam sporo czasu na czytaniu o filozofii i psychologii, choć w rzeczywistości po prostu szukam pretekstu, żeby uniknąć zmywania kubków po kawie.
Zawsze chciałem pisać o rzeczach poruszających mnie osobiście. Największą frajdę mam wtedy, gdy mogę zgłębić jakiś fascynujący temat. Zwłaszcza że trzeba się nieźle napracować, by dojść do czegoś sensownego. A kiedy już dochodzę (tylko bez skojarzeń), chętnie dzielę się tym w Internecie. Z nadzieją, że komuś moje słowa pomogą...
Ta strona została znaleziona m. in. przez następujące frazy: komedie 2024, ranking komedii 2024, śmieszne filmy 2024, komedie 2024 cda, komedie 2024 netflix, jakie komedie 2024, komedie w 2024 roku.