Manifest: Życie jest jak dzieło sztuki

Dzieło sztuki. Tak, to prawda. Jeśli człowiek się postara, może stworzyć coś naprawdę pięknego. Nie musi zabiegać o sukcesy w żadnej dziedzinie poza tą jedną: sztuce życia.

Staram się podążać za niewyczerpaną pasją, jaką jest kreowanie egzystencji w taki sposób, by odczuwać satysfakcję, ilekroć patrzę na nią jako na całość. Nie wszystko mi się udaje. Nie każdą potyczkę wygrywam. Czasami jest naprawdę ciężko.

Ale przecież życie nie ma być łatwe. Ma być fascynujące. To wyzwanie. Okazja do zrobienia czegoś, z czego człowiek może być zadowolony. A może i dumny.

Jak uczynić swoje życie dziełem sztuki?

Przez wiele lat szukałem sposobu na osiągnięcie wewnętrznej harmonii i poczucia spełnienia. Analizowałem różne ścieżki duchowego rozwoju. Na próżno. Żadna z religii się nie sprawdziła – zbyt wiele w nich kłamstwa i głupoty. Filozofia nie jest wystarczająca, choć bardzo przyjemnie pije się przy niej kawę. Medytacja często prowadzi na manowce. Dopiero sztuka pozwoliła mi realizować ideę prawdziwego rozwoju duchowego.

Poprzez sztukę mogę wyzwolić się z wszelkich ograniczeń i poszybować w głąb swojego jestestwa.

W jaki sposób to robię? Poniżej przedstawiam kilka okruszków, które prowadzą moją cudowną ścieżką.

  1. Każdego dnia pracuję nad tym, co mnie fascynuje. Może nie każdemu będzie się to podobać, ale przecież nie działam po to, by zadowalać innych ludzi. Robię to dla siebie. A jeśli tak się zdarzy, że ktoś będzie mógł (przy okazji) skorzystać, chętnie się podzielę.
  2. Każda praca ma głębsze znaczenie. Zanim zacznę działać, muszę dokładnie przemyśleć ideę, którą pragnę zgłębić.
  3. Jestem nieznośnym dzieckiem. Odkąd pamiętam, ciągle myszkuję po świecie i eksperymentuję. Zastanawiam się nad istotą tego wszystkiego, z czym miewam do czynienia. Dlaczego cytryna jest żółta? Nie muszę znać odpowiedzi. Wystarczy, że jej szukam. Nawet jeśli poniosę porażkę, przynajmniej wiem, że robiłem coś interesującego.
  4. Każda idea jest jak kropla wody w oceanie. Choć można ją rozpatrywać jako oddzielne zagadnienie, wolę patrzeć z perspektywy całości. Bo wszystko – tak naprawdę – jest jednością.
  5. Nie boję się popełniać błędów. Wręcz przeciwnie, uwielbiam je. Są okazją do nauki i rozwoju.
  6. Nie dążę do doskonałości. Ludzie sądzą, że celem działania powinno być dążenie do jakiegoś idealnego stanu – zbawienia, oświecenia, doskonałości stworzenia etc. Moja życiowa droga nie ma takiego celu. Zamiast tego wolę zwyczajnie cieszyć się podróżą. Zajmuję się odkrywaniem świata oraz zakamarków mojej własnej duszyczki. Każdy krok ma takie samo znaczenie. Co będzie na końcu? Ha, koniec nie istnieje.
  7. Proces jest ważniejszy od rezultatu. Kiedy coś robię, nie myślę o ostatecznym rezultacie swoich działań. Liczy się dla mnie chwila obecna – proces twórczy. Dzięki temu nigdy do końca nie wiem, dokąd dotrę. Być może odkryję największą tajemnicę wszechświata. Być może tylko nieźle się zabawię. Lubię dobrze się bawić.
  8. Zanurzam się w kamieniu. Większość ludzi ogranicza się do oglądania powierzchni kamienia. Ja muszę zajrzeć w głąb. Wnikam więc w kamień, poznając jego istotę tak głęboko, że staję się nim. Albo ważką. Chociaż w ważkę nie jest łatwo się zanurzyć. Jest cholernie ruchliwa.
  9. Zadaję głupie pytania, ponieważ napędza mnie obsesyjne pragnienie zrozumienia naszego cudownego świata. Nie raz się już zbłaźniłem z tego powodu. I pewnie w przyszłości nie będzie inaczej.
  10. Nie pluję na autorytety, ale i nie czczę ich niczym bóstwa. Mam zdrowy dystans do każdej pozyskiwanej informacji. Nie podniecam się na widok celebryty, influensera (tfu, ale brzydkie słowo) czy powszechnie cenionego specjalisty w swojej dziedzinie. Nigdy za nikim nie podążam na ślepo. Zawsze analizuję. Jeśli widzę, że coś jest błędne – nie pozwalam sobie na sentymenty.
  11. Uczę się od mądrych, ale i głupich. Bo nie tylko mądrzy ludzie potrafią czegoś nauczyć. Głupiec często okazuje się o wiele lepszym nauczycielem. A że głupców na świecie nie brakuje, często mam okazję do zdobywania nowej (niezwykle wartościowej) wiedzy.
  12. Nigdy się nie zatrzymuję. Otacza mnie przeogromna przestrzeń bytów materialnych i niematerialnych, więc nie mogę (i nie chcę!) poprzestać na tych kilku dotychczas wybranych. Nie spoczywam na laurach, kiedy czuję satysfakcję z wykonanej pracy. Zawsze jest coś jeszcze do zrobienia.
  13. Jestem wkurzający. Wielu ludzi nie może mnie znieść. Dlaczego? Bo nie jestem zniewolony przez powszechnie przyjęte przekonania. Nie mam klapek na oczach. W dodatku nie boję się mówić prawdy. Nawet jeśli jest niewygodna, nieprzyjemna i brzydko pachnie. Ludzie nie lubią słuchać prawdy, bo wybija ich z błogiego stanu samozadowolenia i pobłażania sobie.
  14. Jestem nudziarzem. Ciągle robię to samo. Powtarzam się. Zaspokajam w ten sposób swoje żądze i nie mam w związku z tym ani grama poczucia winy. Nawet jeśli ktoś słyszy ode mnie te same teksty po raz dziesiąty i ma ochotę walnąć mnie w pysk.
  15. Nie rywalizuję z innymi ludźmi. To nie jest zdrowe. Szkodzi na serce, wątrobę i nerki. W dodatku zakłóca mój proces twórczy.
  16. Lubię bazgroły. Zawsze mam pod ręką kartkę papieru, na której mogę coś zanotować. Niekoniecznie słowa. Czasami po prostu krążę długopisem po białej przestrzeni tak długo, aż znajdę satysfakcjonujący mnie wzór.
  17. Wymyślam nowe słowa i wyrażenia. Czasami wpadam w bliżej nieokreślony trans, kiedy ułożę litery w coś niezwykłego. Lubię słowa nietuzinkowe. Wystarczy kilka odpowiednio ułożonych sylab, by wprawić mnie w ekstazę.
  18. Chodzę spać, kiedy mam na to ochotę. Bo przecież nie muszę zarywać nocki w imię jakichś dziwnych idei na temat produktywności czy odnoszenia życiowych sukcesów. Sen jest integralną częścią życia i nie zamierzam go w żaden sposób ograniczać. Tym bardziej że moje sny są naprawdę nieziemsko pokręcone.
  19. Czasami po prostu idę przed siebie, gdzie mnie nogi poniosą. Zwykle znajduję wówczas kilka gramów inspiracji, które wrzucam w rozpalone do czerwoności odmęty swojego umysłu. Niczym szalony kowal wykuwam tajemnicze twory, których nazwy boję się w tym miejscu ujawniać.
  20. Dbam o swoją duszę – jakkolwiek dziwacznie to brzmi.

Na czym polega sens życia?

Na robieniu tego, co się kocha. Możliwie jak najczęściej. Bo przecież nie da się ułożyć życia z samych przyjemności.

Ale z pewnością można dążyć do tego, by jak najwięcej dni było wypełnionych pasją i radością.

Tym właśnie się zajmuję. Duchowością, filozofią, sztuką, życiem. Może to wyda ci się dziwne. Może nietypowe. Prawdopodobnie całkiem irytujące (spróbuj spędzić ze mną pół godziny w zamkniętej przestrzeni, a się przekonasz).

Kiedy bowiem większość ludzi goni za karierą, bogactwem czy sławą – ja siedzę sobie pod drzewem i rozmyślam o cudownym mroku kosmicznej otchłani, która przyciąga mnie niczym syreni śpiew. Zanurzam się w tym, co mnie najbardziej fascynuje: tajemnicy życia.

Manifest